Mija blisko miesiąc od mojego powrotu z KPMC w Korei i choć ten wpis był gotowy już jakiś czas temu – czekał na odpowiednią okazję…
Dziś odnalazłem na facebook kilku fantastycznych znajomych, których miałem okazje poznać w Korei ; ) dzięki znacznej poprawie humoru poleciał wpis… : )
Część z was zapewne wie już co nieco śledząc portale społecznościowe jednak tutaj bez skrótów chciałbym opowiedzieć wam w kilku zdaniach co się działo… i dlaczego warto walczyć o wyjazd w takim turnieju. : )
Jak wiecie po wygraniu kwalifikacji w Warszawie zdobyłem prawo do reprezentacji Polski i Polskiego Stowarzyszenia Go w 5tym Pucharze Premiera Korei w Baduk. Był to mój pierwszy tak poważny wyjazd i mam nadzieje, że nie ostatni, bo nie ukrywam bardzo mi się podobało. : ]
Podróż do Korei.
Opuściłem Poznańską Ławicę 20 października, by z przesiadką przez Frankfurcie dolecieć do lotniska w Incheon – miasta położonego niedaleko Seulu. Ktoś może zapytać dlaczego nie bezpośrednio do Seulu? Otóż to właśnie lotnisko w Incheon obsługuje dalekobieżne loty międzynarodowe. Jest też co prawda lotnisko w Seulu, ale ono obsługuje loty krótkobieżne czyli z Korei, Chin czy Japonii.
Po przylocie odszukałem i odebrałem bagaż i skierowałem się do wyjścia w poszukiwaniu naszego opiekuna. Tu rozpoznałem Frederika – 5dan ze Szwecji, który leciał tym samym lotem z Europy. Po moim telefonie z informacji turystycznej chwilę później spotkaliśmy się z opiekunem i innymi zawodnikami.
Poczekaliśmy chwilę czasu na przyloty innych zawodników i poszliśmy na obiad. Zamówiłem oczywiście ostre „kimczi” za rekomendacją Włodzimierza Malinowskiego 1dan, który był tu kilka lat wcześniej. Oczywiście Włodkowi chodziło o oldkimchi – czyli coś jak pikantne polskie gołąbki. Kimczi zaś to pyszna zupa ( z kapustą pekińską). Trochę się obawiałem czy mi nie zaszkodzi, jednak powolutku zjadłem wszystko ze smakiem.
Hotel AirPark.
Po obiedzie w jednej z lotniskowych restauracji, przejechaliśmy lotniskową taksówką do hotelu AirPark. (Tu spędziliśmy jedną noc prawdopodobnie także ze względu na odreagowanie zmiany czasu.)
Pod wieczór ruszyliśmy grupą ok 50 osób na kolację w lokalnej małej restauracji.
Byłem nawet nieco zaskoczony, że w tak małym lokalu wszyscy się pomieściliśmy.
Przed powrotem do hotelu zrobiłem małe zakupy. Po użyciu koreańskich słów kluczy – ‚Dzień dobry’ ‚Dziękuje’ i ‚Dowiedzenia’ wszystko wydawało się takie proste. …
Po bogatej w wydarzenia nocy (pożar hotelowej restauracji : ) Następnego dnia ok 9:00 ruszyliśmy w drogę do Changwon – jednomilionowego miasta leżącego na Południu Korei. Po drodze zjedliśmy lunch by po 5 godzinach całej podróży dojechać do celu.
Po rejestracji w hotelu mogliśmy odpocząć zaledwie 2 godziny. Później rozpoczynała się audiowizualna prezentacja regionu, informacja o serwerze Wbaduk i jego nowościach oraz na końcu prezentacja parowania w pierwszej rundzie. Rozdano nam też identyfikatory i inne gadżety.
Przyszedł czas na oficjalną kolację z boskim azjatyckim jedzeniem… Mógłbym zaśpiewać za każdym razem podchodząc do szwedzkiego stołu… I’m in heaven…
Warte odnotowania było jeszcze spotkanie z Hajin po kilku miesiącach. : ) ( Dla nie zorientowanych – to koreańska profesjonalistka, która odwiedziła Polskę na tegorocznej LSG dając bardzo wiele wykładów i symultan). Przyznam, że bardzo miło wspominam to spotkanie : ). Później poza przejściem się główną ulicą w Changwon i długonocnym oglądaniem Baduk TV i śledzeniem tegoż samego meczu Lee Changho na portalu Wbaduk… nic wielkiego się nie wydarzyło.
Inne zdjęcia:
Bardzo ciekawy wpis. Czekam na ciąg dalszy.